piątek, 11 października 2013

Back to life...

11. października

Szczerze mówiąc weszłam dziś z zamiarem usunięcia bloga...
Cóż nie umiem poświęcić mu uwagi odkąd zaczął się rok szkolny... Przynajmniej przyznaję się do błędu... Nie jest mi z tym dobrze...może dlatego coś mnie zmusiło,żeby podjąć jeszcze jedną próbę...

Nie będę się tu tłumaczyć, że Wiktor jest chory - bo jest - czy też, że Lenka ma tyle zajęć w szkole, że na wszystko brakuje czasu, bo pewnie każda z Was to przechodzi...

Generalnie miałam bardzo ciężki okres nie ze względu na dzieci, mam jednak nadzieję, że to już za mną i pora się odbić... 

Z pracą (co prawda póki co na zastępstwo za koleżankę, która przyszła pracować u nas później niż ja..) miłe zaskoczenie, bo mam nawet nadgodziny... Oby tak zostało, tylko umowa zmieniła się na tą "na stałe":-)

Wiktor jako 5.latek trafił do "zerówki", trochę do innej szkoły niż chcieliśmy nie ukrywam, ale ogólnie radzi sobie....

W ramach powrotu i niewielkiego zrehabilitowania się, powiem może za czym coraz częściej tęsknię...

Brak mi tego co zostawiłam kilka lat temu, po części z własnego wyboru... 
MUZYKI...
Muzyka była od zawsze integralną częścią mojego życia, marzyłam o śpiewaniu od dziecka (chociaż to tak naprawdę chyba dość normalne, bo wszystkie prawie dzieci śpiewają do dezodorantu czy szczotki - dlatego śmieszą mnie czasem Gwiazdki, które właśnie tak opisują "POCZĄTEK SWOJEJ KARIERY")... Ale wracając do tematu, zaczęłam swoje pragnienie wprowadzać w życie dosyć późno, bo brakowało mi odwagi... Aż przez przypadek na jakiejś imprezie, kiedy to już nie brakowało mi odwagi do śpiewania dzięki bursztynowemu trunkowi, pewien znajomy od lat "dłubiący" w muzyce stwierdził, że potrzebny mu chórek do pewnego większego projektu...
I w sumie od tego się zaczęło, bo chociaż tamten projekt był jednorazowym występem - ale przed prawdziwą,  siedzącą publicznością - to potem odważyłam się wreszcie iść na przesłuchanie do kapeli, w której byłam przez rok, potem przeniosłam się do mojego bandu, z którym graliśmy ponad 10 lat... Jeździliśmy sobie  trochę... Był nawet epizod muzyczno - teatralny...
Potem wiele wydarzeń pokrzyżowało nam plany...gwoździem do trumny - dosłownie i w przenośni - była śmierć perkusisty... Wtedy stwierdziłam, że "więcej znaków nie będzie" i trzeba to skończyć... no i tak zakończyła się póki co moja przygoda z muzyką... Ale coraz częściej mi tego brakuje... Nie mówię tu o jakichś sukcesach, bo jak to się mówi : "starość nie radość" - dużo młodych, zdolnych odważnych ;-) i nie ma co się ośmieszać... ale tak dla siebie... to jak jakaś cząstka powietrza której nie ma...
Czasem tylko sobie jeszcze powtarzam, że dzieci podrosną i trzeba będzie zostawić coś dla siebie...więc
KEEP on ROCKIN' ...

czwartek, 29 sierpnia 2013

Dublińskie katedry...i powrót do rzeczywistości:-(

29.sierpnia
Zbliżający się rok szkolny już mnie zasysa...
Pewnie moje wpisy będą coraz mniej regularne.. ale i tak chyba mało kto je czyta... :-)
Kontynuując wątek Irlandii...
Christ Church Cathedral
 Zachwycająca majestatem i odmiennym niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni kolorytem Christ Church Cathedral ( Katedra Kościoła Chrystusowego), to średniowieczna - starsza z dwóch - katedr Dublina. Powstała w 1030 roku. Kolejna to...
St Patrick's Cathedral
... St Patrick's Cathedral (Katedra Św. Patryka). Tą fantastyczną budowlę w stylu gotyckim, ukończono ją w 1191 roku.

Tyle o Dublinie na dziś... Ja wracam ziemię brutalnie - pierwsza rada pedagogiczna -jutro następna... W dobie bezrobocia, zobaczymy ile godzin dostanę... Co roku 'niespodzianki'... i można mieć umowę na czas nieokreślony...nic to nie zmienia-i tak niczego człowiek nie może być pewny. Nigdzie stabilnej pracy - ale wiek emerytalny wydłużony.... Oczywiście nie obchodzi nikogo, gdzie będziemy pracować..
Ech...
Keep on rockin'

piątek, 16 sierpnia 2013

DUBLIN, DUBLIN, DUBLIN!!!

16. sierpnia

Po długiej nieobecności melduję się...
Dublin odwiedziliśmy po raz trzeci - ale po raz pierwszy na prawdę pozwiedzaliśmy...
Nie da się ukryć, że stolica Irlandii urzeka nie tylko blaskiem świateł o zmroku, ale ma też mnóstwo do zaoferowania za dnia zarówno pod kątem kulturowym (fantastyczne zabytki nie tylko na obrzeżach, ale również w centrum miasta, ulokowane w niewielkich od siebie odległościach) jak i przyrodniczym.
 Od samego początku naszego pobytu, który zapewne nie byłby tak ujmującym doświadczeniem, gdyby nie moja droga szwagierka i jej rodzina - którym to serdecznie raz jeszcze dziękujemy :-* - jak zawsze urzekł nas widok z okna, na rzekę Liffey,  ubogacony Halą Koncertową O2 w tle, tak za dnia..

Widok na rzekę Liffey i Halę Koncertową O2, Dublin
...jak i wieczorami, kiedy to swoim blaskiem - jak to ja je nazywam - "pływające wieżowce" rozświetlały pobłyskującą taflę rzeki...


Pierwszą naszą wycieczką była ta do Powerscourt, nad największy w Irlandii wodospad (121m.)
Miejsce urokliwe-dodatkowo czarujące niesamowitym placem zabaw z kreatywnymi  zabawkami itd.
Wodospad Powerscourt - bajka...


Na dziś tyle - ale do opowiadania jeszcze sporo...
Dodam tylko, że jest oczywiście pewna historia związana z Wiktorem kobieciarzem i zamkiem Malahide...
Keep on rockin'

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

IRELAND!!!

5.sierpnia
Aby usprawiedliwić się tylko szybciutko, powiem, że jesteśmy w Dublinie - relacja po powrocie, bo jest tu  problem z dostępem do internetu. Póki co pogoda jest sprzyjająca, co w przypadku Irlandii oznacza słońce przez połowę dnia, ok 20 stopni i brak ulewnego deszczu (no może wczoraj w nocy wystąpił takowy, ale akurat byliśmy wtedy Fitzsimon Pub - muzyka na żywo, znane rockowe przeboje - jak np. U2, Blur, i wiele innych za.. fajnych kawałków:-) Pełnia szczęścia:-D
Pozdrawiam wszystkich słonecznie:-D
Keep on rockin'

sobota, 27 lipca 2013

27.lipca
Zrobiło się gorąco... Niby słońce dziś u nas nie dopiekało aż tak bardzo, ale "wszechogarniająca lepkość" była nie do zniesienia chwilami... 
"Przygrillowaliśmy" dzisiaj - z okazji urodzin mojego męża... Smakołyki pałaszowaliśmy my, a komary pałaszowały nas... Ale było miło.
Wracając do upałów, to Wiktor ostatnio sam z własnej nie przymuszonej woli, wrócił do domu. Zdziwiona jego nieoczekiwanym powrotem zapytałam:
- O.., już wróciłeś?? nie grasz już w piłkę z chłopakami??
- Mamooo, to niemożliwe.. Przyszedłem, bo jest taki UŻAR, że nie da się wytrzymać..

Zacisnęłam usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem i dodałam:
- Rozumiem, choć to się czegoś napijesz...
Czymkolwiek jest "użar", w jego ustach ma sens;-)
Podobnie po ostatnim weselu, które miało miejsce tydzień temu, poznałam nowy utwór w wykonaniu mojego syna - a mianowicie "HEJ POCOŁY" 
Przyznam też szczerze, że w jego ustach to brzmiało dużo lepiej, niż w ustach owego gentleman' a, który raczył wykonywać ten zacny utwór biesiadny. Ogólnie, nie krytykując absolutnie nikogo złośliwie, zespół (potocznie zwany "orkiestrą" - co zostawiam Wam pod rozwagę czemu - trzech czasem dwóch gości zwie się "Orkiestrą"), "dał czadu"... Midowe brzmienia, nosowe skrzeczące głosy i "utwory" z których 90% słyszałam po raz pierwszy..to chyba dlatego nie przepadam za weselami...
Ale "POCOŁY" rządzą..
Keep on rockin'

środa, 24 lipca 2013

Dusze Pokrewne...rozerwane..

24.lipca
Dzisiaj refleksyjnie...
Czasem są przyjaciele, czasem paczka znajomych, a czasem po prostu ktoś kto jest naszą Bratnią Duszą... Moją Bratnia Dusza to z całą pewnością moja Mama, ale również osoba, która wiele razy dzieliła ze mną moje radości i smutki, z którą widywałyśmy się co najmniej raz w tygodniu na kawę, w "NASZEJ" kawiarence, jadłyśmy ona - ulubioną kanapkę grillowaną, ja - moją sałatkę grecką...
Cóż, w naszym kochanym kraju można być Patriotą długo i sumiennie... Moi przyjaciele byli...
Nie należeli też do tych, którzy chcieli wyjeżdżać, aby dorabiać się za wszelką cenę... Niestety, mimo kreatywności męża mojej przyjaciółki, nasz kraj - a w szczególności miasto, w którym mieszkamy - z wielu różnych przyczyn uniemożliwiło mu znalezienie pracy przez ponad rok... Przy czym podkreślam JEST OSOBĄ KREATYWNĄ, wydawał nawet swoją gazetę... Nie mieli więc wyjścia... on wyjechał w marcu, a moja Bratnia Dusza wczoraj... z synkiem i drugą dzidzią w drodze...
Uff... nie mogę się pozbierać, ale wierzę, że im się uda, że odnajdą tam swoje szczęście, spokój i chyba im życzę, aby zapuścili tam swoje korzenie nasycone dobrą energią...
Ja popłaczę, ale będę musiała się pogodzić, a oni niech tworzą całość, której już nikt nie rozdzieli...
 Dobrze, że są moje małe wielkie pocieszki...noo i skype, facebook. itd...
Keep on rockin' !

piątek, 19 lipca 2013

19. lipca
   Dziękuję za wyróżnienie otrzymane od Kajka Roo - z tego co zrozumiałam, to odpowiadam na pytania tej osoby od której otrzymałam wiadomość, więc proszę bardzo:-)
 
1. Cukierki czy lizaki?   lizaki z sokiem owocowym (a co - chociaż człowiek się pooszukuje, że zdrowsze;-)
2. Na kołdrze czy pod kołdrą? Bez udziału kołdry;-)
3. Szminka czy błyszczyk? błyszczyk
4. Za rok o tą porę będę...  bogatsza o nowe doświadczenia
5. Za 15 lat...   będę miała satysfakcję z tego co robię zawodowo
6. Za 30 lat...    będę spokojnie patrzeć na szczęście swoich dzieci i...wnuków??
7. Fioletowy czy pomarańczowy? pomarańczowy
8. Galeria czy muzeum? Muzeum
9. Dzieci są... moim motorem do działania i sensem niemal wszystkiego co robię..
10. Mąż powinien... sprawiać, że kobieta czuje się kochana i wyjątkowa
11. Żona powinna...  stworzyć dom, do którego mąż będzie chętnie wracał..


Jeszcze raz dzięki i tworzę swoje pytania:
1. Gry - tak czy nie - jeżeli tak, to jakie??
2. Kiedy maleństwo płacze - brać na ręce od razu czy "przetrzymać"?
3. Góry czy morze? 
4. Mieszkam: miasto - poza miastem? 
5. A docelowo chcę mieszkać......
6. Muzyka (ew. piosenka), którą kochają moje dzieci to...........
7. Dzieci w nocy przychodzą i:odsyłam, odprowadzam do siebie czy pozwalam zostać w naszym łóżku?
8. Kawa czy herbata?:-) (a może "Dzień dobry TVN" ;-P)
9. Poza moją rodziną najbardziej kocham...
10. W dzieciństwie chciałam być....
11. W moich dzieciach widzę siebie gdy...
 
 
Keep on Rockin'